„Tajemniczy pan Quin” – Agata Christie (recenzja)


Tajemniczy pan Quin to zbiór opowiadań dość nietypowych (dodajmy, że bardzo udanych) w dorobku niekwestionowanej królowej kryminału Agaty Christie. W wielu z nich, choć nie we wszystkich, znajdujemy zagadkę kryminalną; innym razem jest to (tylko i aż) zagadka dotycząca skomplikowanej, ludzkiej natury. A wszystko to podane w smakowitym sosie nieco niepokojącej, nastrojowej atmosfery…

Na zbiór składa się dwanaście opowiadań, które, choć ułożone chronologicznie, stanowią zamknięte całości. W każdym z nich pojawia się nietuzinkowa zagadka, której rozwiązanie nierzadko skryte jest w minionych czasach i odległych wydarzeniach; odległych na tyle, że nikt już nawet nie myśli o szukaniu odpowiedzi i odkryciu tajemnicy. A jednak w najmniej spodziewanym momencie okazuje się, że zagadkę można rozwikłać, zaś wszystkie prowadzące ku temu olśnienia poprzedzone są niezwykłymi, subtelnymi zwiastunami…

Na swoich bohaterów tym razem Christie wybrała pana Satterthwaite’a i pana Qiuna, czyniąc z nich osobliwy, ale udany duet. Pan Satterthwaite to dobrze sytuowany, starszy już dżentelmen szczycący się zdolnością wnikliwej analizy ludzkich zachowań oraz znakomitym polem dla ich obserwacji – nasz bohater czerpie bowiem dużą i nieco snobistyczną satysfakcję z tego, że zna niemal wszystkie bardziej znaczące osoby w Londynie czy zgoła w całej Anglii. Co ciekawe, pan Satterthwaite miał przyjemność spotkać również samego Herkulesa Poirot – ich znajomość wspomina Christie na kartach powieści Tragedia w trzech aktach i opowiadania Lustro nieboszczyka. Druga postać, zarazem znacząca i epizodyczna, to Harley Quin zwący sam siebie „opiekunem zakochanych” i „adwokatem umarłych”. Ten zagadkowy, szczupły i śniady mężczyzna, budzący zarazem sympatię i niepokój, z zastanawiającą skrupulatnością pojawia się zawsze tam, kiedy pan Satterthwaite, świadomie lub nie, natrafia na jakąś nierozwikłaną tajemnicę. Sam niczego nie wyjaśnia (najwyżej mnoży pytania), ma jednak na starszego, angielskiego dżentelmena wyjątkowy wpływ – pozwala mu dostrzegać w ludziach, zdarzeniach i rzeczach więcej, niż zwykle można dostrzec. Pan Qiun działa na intelekt pana Satterthwaite’a wręcz jak katalizator, za co ten ostatni szczególnie go ceni. Quin „przychodzi i odchodzi”, pojawia się i znika równie nieoczekiwanie, choć czasem jego przybycie zapowiadają drobne, łatwe do przeoczenia znaki. A kiedy już się pojawi, jedno jest pewne – już za rogiem czeka przygoda. Wszystko inne jest zagadką.

Pan Satterthwaite poznaje Harleya Quina przypadkowo – w pewną mroźną i śnieżną sylwestrową noc opisaną w pierwszym z opowiadań Nadchodzi pan Quin, którą pan Satterthwaite spędzał wraz ze znajomymi w londyńskiej rezydencji. Nieoczekiwanie pojawia się zagadka sprzed lat – jakie powody stały za samobójczą śmiercią Dereka Capela, który zakończył życie w tym właśnie domu? I czy aby na pewno było to samobójstwo? Quin i Satterthwaite analizują sprawę, korzystając z interesującej teorii pana Quina – że upływ czasu pozwala lepiej i z szerszej perspektywy zobaczyć dane wydarzenie. Dociekania naszych bohaterów prowadzą do niespodziewanego finału… I tak już będzie w każdym z kolejnych opowiadań, choć w każdym spotkamy też całkiem inną tajemnicę, inne postaci i dekoracje. Panowie Satterthwaite i Quin spotkają się nieoczekiwanie jeszcze jedenaście razy – a to gdzieś na angielskiej prowincji, a to wśród górskich szczytów, w pełnym przepychu Monte Carlo, lub na maleńkiej, południowej wysepce, nie zabraknie tu też mniej lub bardziej ponurych, angielskich rezydencji. Postacie, które towarzyszą dwóm bohaterom, zmieniają się jak w kalejdoskopie – obok pozornie zwyczajnych śmiertelniczek i śmiertelników przed naszymi oczami pojawiają się bezkompromisowi artyści, brytyjscy dżentelmeni, tajemnicze hrabiny i rosyjskie tancerki o ukrytej w cieniu przeszłości.

Tytułowy pan Quin nie jest wcale postacią pierwszoplanową, pojawia się jedynie epizodycznie, ale natychmiast przykuwa uwagę bohaterów i czytelnika. Sam w sobie jest zagadką. Wraz z nim, albo niedługo przed jego przybyciem, pojawia się atmosfera może nie grozy (wbrew opisowi na okładce książki), ale tajemniczości, przygody i odrobiny niepokoju. Gra świateł, niepokojący obraz, wzmianka o planowanym balu przebierańców… wszystko to kieruje myśli pana Satterthwaite’a (oraz samego czytelnika) w stronę Harleya Quina, którego postaci autorka nadała pewne cechy Arlekina – znanej i ulubionej przez pisarkę postaci błazna wywodzącej się z włoskiej ludowej commedii dell’arte (obok Kolombiny, Pierrota i Pieretty) Postać tę, w oryginale ubraną w zszyty z kolorowych trójkątów bądź rombów kostium i skrywającą twarz za czarną, komiczną maską, w wielu momentach przypomina wysoki, szczupły i śniady pan Quin.

Zbiór Tajemniczy pan Quin ukazał się po raz pierwszy w 1930 roku, a składają się nań teksty powstałe jeszcze wcześniej, bo w drugiej połowie lat 20’ XX wieku. Mimo upływu czasu nie straciły nic ze swych walorów, a nawet nabrały nowego – waloru niezaprzeczalnej klasyki. Wiele obserwacji dotyczących natury ludzkiej, jakie w książce tej poczyniła Agata Christie, jest aktualna wówczas i dziś, choć czasem mogą nieco trącić myszką. Nastrój niesamowitości również prawdopodobnie na dzisiejszym czytelniku zrobi mniejsze wrażenie, niż robił blisko wiek temu. Nastrój jest tu jednak tylko dodatkiem (i to nadal atrakcyjnym), zaś podstawowym atutem są same historie i sposób ich opowiadania – charakterystycznym dla autorki dopracowanym, eleganckim, a jednocześnie zaskakującym swoją prostotą językiem. Christie z wprawą prowadzi nas poprzez różne historie, osoby i miejsca, poprzez kipiące ludzkie uczucia i emocje; aż do finału, któremu nie można odmówić dramaturgii, a który każe nam nieco inaczej spojrzeć na tytułową postać… Warto doczytać do tego momentu – czyli do samego końca.

Tytuł: Tajemniczy pan Quin
Autorka: Agata Christie
Tytuł oryginalny: The Mysterious Mr Quin
Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
Data wydania: 2014
Liczba stron: 300
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Kategoria: kryminał