„Autobiografia” – Agata Christie (recenzja)


Uwielbiam żyć. Bywam czasem okropnie zrozpaczona, bardzo nieszczęśliwa, udręczona smutkiem, ale przy tym wszystkim wiem z całą pewnością, że cudownie jest żyć.

Agata Christie to najpopularniejsza na świecie autorka kryminałów i najlepiej sprzedająca się pisarka wszech czasów. Jej książki wydano w dziesiątkach języków i w ponad 2 miliardach egzemplarzy. Łącznie opublikowała ponad 90 powieści i sztuk teatralnych, które dziś cieszą się niesłabnącym powodzeniem. Nic dziwnego, że angielska pisarka zdołała zafascynować czytelników i czytelniczki nie tylko twórczością, ale także swoją osobą. Jaka była naprawdę? Co stało za jej wielkim sukcesem? Skąd brały się inspiracje do jej powieści, sztuk, opowiadań? Skąd czerpać takie informacje?


Swoją Autobiografię Christie zaczęła pisać w kwietniu 1950 roku, skończyła zaś 15 lat później, w wieku 75 lat. Uznała to za najwłaściwszą porę: To właściwy, jak sądzę, moment, żeby przestać. Dlatego że, jeśli chodzi o życie, to jest to już wszystko, co można o nim powiedzieć. Bynajmniej jednak nie jest to pesymistyczna konstatacja. Mając 75 lat, wciąż cieszyła się życiem, brała od niego tyle, ile mogła osoba w jej wieku i o jej pozycji. Tę radość, nadzieję i spokojny, zrównoważony optymizm odnajdujemy w niemal całym zapisie jej życia. To dzięki tej właściwości swego charakteru potrafiła przetrwać najtrudniejsze chwile; śmierć rodziców, dwie wojny światowe, które nieustannie zagrażały życiu jej i jej najbliższych, kłopoty finansowe czy odejście pierwszego męża. Autobiografia to nie tylko zapis wspomnień genialnej pisarki, ale także inspirująca lektura opowiadająca o tym, jak żyć w szczęściu.

Za jedną z najbardziej intrygujących rzeczy w życiu uważam to, że bierzemy udział w czymś, czego zupełnie nie rozumiemy.

Mimo wielu dygresji Autobiografia ma chronologiczną konstrukcję; opowieść pisarki zaczyna się od romantycznej historii jej rodziców i jej wczesnego dzieciństwa. Wspomnienia z tamtego okresu są pełne uroku i humoru. Humor, aczkolwiek dyskretny i niekiedy ukryty między wierszami, pojawia się na niejednej karcie tej książki. Najczęściej jednak pojawiają się: ciepło, pogoda ducha, radość życia i nadzieja. Emocje te zresztą udzielają się czytelnikowi podczas lektury. Christie opowiada o swoim dzieciństwie z nostalgią, ale bez żalu za utraconym. A jest to opowieść szczególnie ciekawa dla tych, którzy pragną dowiedzieć się, jak wyglądać mogło życie w Anglii na przełomie XIX i XX wieku. Następnie czytamy o dorastaniu pisarki, jej pierwszych, niekiedy bardzo poważnych miłościach, o zerwanych zaręczynach, wreszcie o dość burzliwym małżeństwie z człowiekiem, za sprawą którego zmieniła nazwisko z Miller na Christie. Choć po latach zakończyło się rozstaniem, pisarka nie zdradza żalu do byłego męża, mimo że opisuje trudne chwile samotności, opuszczenia, złamanego serca. Później Christie ponownie wyszła za mąż, znajdując szczęście u boku małomównego, troskliwego archeologa Maxa Mallowana.

Christie opisuje jednak nie tylko swoje życie prywatne, ale umieszcza je w historycznym kontekście, pisząc m. in. o trudach pierwszej i drugiej wojny światowej z których każda na swój straszliwy sposób była niespodziewana i przerażająca. Wspomina kolejne przeprowadzki, swoją pracę jako aptekarki i pielęgniarki (stąd zresztą jej znakomita znajomość trucizn i rozmaitych zagadnień medycznych), a także niezwykłe i liczne podróże, w trakcie których zwiedziła nie tylko Bliski Wschód ale wręcz cały świat dookoła. W książce wiele jest anegdot i zabawnych historii z życia towarzyskiego, artystycznego i rodzinnego.

Snując opowieść o swoim życiu, Christie była już uznaną pisarką. To, co może niektórych zaskoczyć, a mnie wręcz urzekło, jest jej niebywała skromność. Kilkakrotnie w różnych miejscach Christie powtarza, że nie miała się nigdy za „prawdziwą pisarkę”. Swoją twórczość traktowała bardziej jak hobby i źródło okazjonalnego zarobku; w papierach w rubryce „zawód” wpisywała: przy mężu, aż… zwrócił się do niej Urząd Skarbowy z sugestią, że jednak jest pisarką, a honoraria wypadałoby rozliczać jako najprawdziwszy dochód. I choć może to brzmieć trochę jak kokieteria starszej damy, poznawszy bliżej Christie, nietrudno uwierzyć, że naprawdę myślała o sobie i swoim pisarstwie właśnie w taki, pozbawiony próżności sposób. Pewnej przewrotności można dopatrzyć się tylko w przytoczeniu jednego z pierwszych wspomnień z dzieciństwa – kiedy ukochana niania stanowczo rozwiała nadzieję małej Agaty na bycie lady. Żeby być lady Agatą, musiałabyś się urodzić jako lady – powiedziała zdumionej dziewczynce. Mała Agata pogodziła się z tym werdyktem, jednak okazało się, że niania była w błędzie – dojrzałej już Christie nadano bowiem Order Imperium Brytyjskiego. Zdecydowanie była lady.

Christie była raczej nieśmiała. Podziwiała starszą siostrę, której „wszystko przychodziło z łatwością”, jakby nie do końca zdając sobie sprawę z własnych możliwości i sukcesów. Nie była też wcale ponadprzeciętnie ambitna. Nie szła przez życie jak taran, robiła, po prostu, to, co do niej należało. Miała też mądrą zasadę – jeśli coś wydawało się interesujące, ale brakowało jej do tego talentu, nie trawiła czasu na walenie głową w mur, nie trwała w bezsensownym uporze, tylko szukała sobie zajęcia, w którym mogła być naprawdę dobra. W ten sposób zrezygnowała z miraży kariery pianistki czy śpiewaczki operowej (choć była bardzo muzykalna) i z czasem zajęła się pisarstwem.

O samym pisarstwie Christie wspomina niezbyt często i raczej mimochodem. Z lektury Autobiografii płynie wrażenie, że autorka pisała ją przede wszystkim dla siebie – chcąc raz jeszcze na swój sposób przeżyć życie, z którego była tak zadowolona. Nie znajdziemy tu więc rozbudowanych i klarownych odpowiedzi na pytania o jej inspiracje czy proces twórczy. Christie pisze jednak także i o tym – jak i dlaczego zaczęła pisać, jakie trudności miała z wydaniem pierwszych utworów (a miała niemałe), jakie błędy nowicjuszki popełniała, jak wyglądała jej praca twórcza, skąd wziął się Poirot i panna Marple, jakie były impulsy i inspiracje do pisania niektórych utworów. Wzmianki te są jednak dość ogólne; to, co jest prawdziwą wartością tej książki, to możliwość wglądu w historię życia, która ukształtowała pisarkę, w jej wrażliwość, emocje, poglądy i prawdziwą mądrość życiową, której nie sposób jej odmówić.

Książka jest pięknie wydana (twarda oprawa, dobrej jakości papier), zarzucić jej można tylko trochę literówek i niewielką liczbę fotografii. Opowieść pisarki – co nie powinno dziwić – dobrze też się czyta, choć dziś styl ten jest nieco staromodny, a narracja ma spokojne tempo. Nie ma tu plotek i skandali, Christie jest dyskretna nawet pisząc o swoim rozwodzie, zatem tropiciele pikantnych historii mogą poczuć się rozczarowani.

Christie w Autobiografii ukazuje się jako osoba wrażliwa, lecz po angielsku powściągliwa w okazywaniu uczuć, utalentowana, lecz dość nieśmiała, dowcipna i optymistyczna, ale też praktyczna i zrównoważona. Jej życie było doprawdy niezwykłe, pełne podróży, przygód i pozornie „zwykłych” wydarzeń dnia codziennego, którym umiała ona jednak nadać wartość. Tyleż obszerne, co bardzo osobiste zapiski Christie pozwalają naprawdę dobrze ją poznać, a na pewno – polubić. Krzepiąca jest przy tym myśl, że była człowiekiem z krwi i kości, a jej droga do sukcesu nie była ani łatwa, ani oczywista. Z tego powodu powinni przeczytać ją nie tylko miłośnicy i miłośniczki pisarki, ale też ci, którzy sami myślą o karierze literackiej. Stanowczo jednak nie jest to kompendium wiedzy o twórczości Christie (tutaj polecić warto inne pozycje wydane przez Wydawnictwo Dolnośląskie: Sekretne zapiski Agaty Christie oraz Abc zbrodni Agaty Christie, obie pióra Johna Currana).

Tytuł: Autobiografia
Autorka: Christie Agatha
Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
Data premiery: 19 listopada 2014
Liczba stron: 480
Oprawa: twarda
Kategoria: biograficzne

Wszystkie cytaty pochodzą z książki.